wtorek, 10 sierpnia 2010

Wakacyjne lektury (2)

Mieliśmy już przykłady prozy i poezji w "Wielokropku". Dziś w wakacyjnej edycji naszgo Nieregularnika przykład tekstu dziennikarskiego napisanego w roku szkolnym 2009/2010 przez Krzysztofa Lubaczewskiego. 

Recenzja z koncertu

5 listopada 2009 roku w Filharmonii Narodowej w Warszawie odbył się koncert, na który pojechałem ze szkołą muzyczną. Grano na nim kwintet d-moll Sergiusza Prokofiewa, oraz ,,Historię żołnierza” Igora Strawińskiego. Na pierwszy utwór, niestety, nie zdążyliśmy. Nie ominęła nas natomiast druga, ciekawsza część. Piszę ,,ciekawsza”, ponieważ ,,Historia żołnierza” była utworem, w którym muzyce towarzyszyła recytacja. Traktowała ona o żołnierzu, który został zwiedziony i oszukany przez diabła. Słowa napisali sam Igor Strawiński, oraz bliski mu poeta, którego nazwiska nie zapamiętałem. Strawiński był pomysłodawcą całego utworu, a poeta ów nadał mu wzniosłego, kształtnego charakteru, zmieniając go w wiersz. Utwór na język polski przetłumaczył Julian Tuwim.

W Filharmonii recytatorem był znany aktor, Zbigniew Zamachowski, a towarzyszyło mu 7 muzyków, grających na takich instrumentach, jak: skrzypce, kontrabas, fagot, klarnet, trąbka, puzon i instrumenty perkusyjne.

Zbigniew Zamachowski recytował żywo, z uczuciem i właściwą intonacją. Umiejętnie współpracował też z muzykami. Muzyka w tym utworze zaliczała się do gatunku z początków XX w., czyli innymi słowy - do muzyki współczesnej. Mimo iż nie jest to mój ulubiony gatunek muzyczny ( głównie ze względu na nadmierną ilość dysonansów), to jednak ta muzyka jak najbardziej pasowała do tego utworu, gdyż jej motywy od razu przywodziły na myśl odpowiednie fragmenty recytowanego tekstu, dając nam większe wyobrażenie o tym, jak potoczyła się tytułowa historia żołnierza.

Po zasłużonych brawach muzycy oraz Zbigniew Zamachowski nieoczekiwanie weszli znów na scenę. Lider zespołu, kontrabasista, zapowiedział niezawarty w programie utwór, który jest debiutem nowego muzyka, ,,instrumentalisty z odzysku”. Tym muzykiem okazał się… Zbigniew Zamachowski. Podgrywał on pozostałym muzykom na trójkącie. Zagrali znane tango (nie pamiętam kto je napisał, ale wiem że ten temat wykorzystany był w jakimś filmie). Tango, chociaż kilka razy je wcześniej słyszałem, bardzo mi się podobało. Moim zdaniem był to najładniejszy muzycznie fragment koncertu. Po występie przyszło mi na myśl, że każdy artysta na scenie ma coś do udowodnienia. W tym przypadku Zbigniew Zamachowski udowodnił, że jest nie tylko utalentowanym aktorem, lecz również człowiekiem muzykalnym, o czym świadczył ostatni utwór, oraz współpraca z muzykami w poprzednim (podobno skończył szkołę muzyczną), muzycy zaś, że obdarzeni są nie tylko zdolnościami muzycznymi, lecz także poczuciem humoru.

 Podsumowując, koncert był bardzo ciekawy, pełen niespodzianek. Oba utwory były perfekcyjnie wykonane, artyści dali z siebie naprawdę bardzo wiele. Zdecydowanie polecam tego typu koncerty.

Krzysztof Lubaczewski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz