Abyście mieli co czytać podczas wakacji postanowiłam opublikować pochodzący z 2008 roku archiwalny tekst Janka Zagdańskiego.
Wynalazki Leonarda
W znanym już wszystkim Budyniowym Domostwie panował straszliwy chaos. Malina i służąca o czarnym warkoczu chodziły niespokojnie po salonie, bo nie mogły wejść do swojej ulubionej kuchni. Dochodziły z niej przedziwne odgłosy: dudnienie, łomot, piszczenie, syki, plusk wody i krzyki.
- Co on tam robi? – pytała gorączkowo służąca, gryząc paznokcie
- Wynalazki – odpowiedziała pogardliwie Malina, krzątając się po pokoju – Jest wielkim filozofem, a ostatnio zainspirowało go jego imię! Postanowił zostać wielkim wynalazcą. Cały dzień siedzi w kuchni i nie podejrzewam, żeby coś pichcił! Wynalazki! Idę przemówić mu do rozumu!
Malina poszła do kuchni, zostawiając za sobą wahającą się służącą. Tuż przed drzwiami zatrzymał ją lokaj Urgasz.
- Droga pani, pan Leonardo jest zajęty i nie chce, aby mu przeszkadzano.
- Zaraz mu przeszkodzę, to… - nie dokończyła, bo z kuchni rozległ się tryumfalny krzyk. Malina, a za nią służąca i Urgasz wpadli do kuchni
- O Boże! – krzyknęła służąca, patrząc przerażonym wzrokiem dookoła. Słoiki były potłuczone, wszędzie było mnóstwo wody, a półki, połamane, zwisały smętnie ze ścian. Sam Leonardo stał dumny w miejscu, gdzie kiedyś znajdował się kamienny blat. Teraz jego odłamki leżały na mokrej podłodze, obok ogromnego młota. Za Leonardem stało…
- Ta da! - powiedział wynalazca, odsłaniając dziwne urządzenie. Z przymocowanej do ściany misy do mycia naczyń wystawały drewniane rury, wzmocnione metalowymi obręczami, znikające w rozwalonej ścianie. Nad misą była inna, krótsza rura i rączka.
- Oto zlewozmywak! – wyjaśnił dumnie Leonardo – Służy do mycia naczyń
- No, wreszcie coś pożytecznego! – odetchnęła Malina – Powiedz, jak to działa?
Po długim i wyczerpującym wykładzie na temat obsługi zlewozmywaka, Malina własnoręcznie zaczęła lać wodę. Z wnętrza urządzenia wydobywały sie jakieś bulgoty.
- Pedzę wynaleźć aparat fotograficzny, żeby uwiecznić tę chwilę! – zawołał Leonardo i zbiegł do piwnicy. Właśnie szukał czegoś, z czego można zrobić kliszę, kiedy usłyszał huk i pełen złości krzyk maliny. Zostawił aparat i pobiegł do kuchni
- Co się stało? – zapytał zziajany.
- Co się stało?! CO SIĘ STAŁO?! Zaraz ci powiem, co się stało! Ten zlewocośtam nie przetrwał nawet delikatnego traktowania! WYBIJĘ CI Z GŁOWY TE WYNALAZKI!
I tak skończyła się przygoda ze zlewozmywakiem.
Jan Zagdański
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz